Wiedźmin Siekluckiego

Rozmowa z Piotrem Siekluckim, reżyserem „Wiedźmina. Turbolechity”, dyrektorem Teatru Nowego Proxima

 

Marta Gruszecka: Tekst do „Wiedźmina. Turbolechity” napisał Ziemowit Szczerek. Kim jest bohater? Kimś, kto ocali Polskę przed dobrą zmianą?

Piotr Sieklucki: Szczerkowy Wiedźmin jest raczej poza politycznymi układankami. Tworzy nową ideologię nie tylko Wielkiego Państwa Lechitów, ale wszystkich Słowian. Zjednoczyć mają się oni pod flagą biało-czerwoną. Kiedy tylko wstaniemy z kolan, zabrzmi tętent do wojny ostatecznej; wojny z Mordorem – czyli Rosją, ze Śródziemiem – czyli z Unią Europejską, a także wojny z kapitalistycznym Dilbertem – czyli ze Stanami Zjednoczonymi.
Za namową Wiedźmina musimy odrzucić wszelkie kompleksy, a nasze państwo stworzyć nie na tym, co będzie, ale na tym, co już było. Bo to, co już było, jest pewne. Nowa wspaniała ideologia Wiedźmina odrzuca także państwo Kościoła. Wiedźmin w swoim manifeście daje jasny sygnał, że padliśmy na kolana z dniem, kiedy Mieszko I przyjął chrzest. Wtedy staliśmy się niewolnikami, oddaliśmy nie tylko hołd obcemu państwu, ale oddaliśmy mu swoje pieniądze, swoją wolność, i, co najgorsze, dzieci. Staliśmy się zakładnikiem Kościoła katolickiego! Kolejnym krokiem jest wyniszczenie również wszelkich ruchów LGBT, których narracja i bezczelność powodują chylenie się ku upadkowi człowieczeństwa. Tych części składowych budowy wielkiej potęgi Lechitów jest znacznie więcej.

Wiedźmin odzwierciedla nasze narodowe kompleksy?

– Próbuje stworzyć nową polską rzeczywistość, tak jak my ciągle stwarzamy swoją nową tożsamość. Wstydzimy się swego chłopskiego pochodzenia tak samo, jak Sapkowski wstydzi się swojego języka, dlatego w przygodach Wiedźmina wymyśla Rivię, Geralta, Novigrad, Jaskra…Wszystko, co brzmi zachodnio. Wstydzimy się, że na przestrzeni naszej historii najczęściej byliśmy niewolnikami. Na Facebooku w miejscu pracy wypisujemy „szlachta nie pracuje”, bo my, Naród Polski, od królów i książąt pochodzimy, a nie z chłopa?! Narodowe turbulencje. Dlatego uwielbiam czytać Ziemowita Szczerka. Przygląda się on naszemu skrawkowi Europy z ogromnym dystansem. A my patrzymy na tych Ukraińców, Serbów, Boszniaków różnej maści, i wydaje nam się, że jesteśmy od nich lepsi. Tak, Wielka Lechia od morza do morza! Sen Wiedźmina, Polaka, turbo-Lechity.

Wiedźmina zagra Juliusz Chrząstowski. Pasuje?

– Tak. Bo jest spoza układu, bo mierżą go krakowskie koterie, bo ma odwagę głośno mówić, co myśli, bo nie jątrzy po kątach jak koledzy aktorzy. I jest z Narodowego Starego Teatru. To też ma tu znaczenie. Julo jest Narodowy! Narodowo wali prosto w twarz Narodu! W sam środek Narodowego Starego Teatru. Julek, niczym Wiedźmin, nie układa się. Kiedy w naszej krakowskiej „Grze o tron” władzę przejęła królowa Targaryen i powołała Radę Najwyższych wśród Najwyższych, został zdymisjonowany z roli pierwszego kniazia primus inter pares do podwórkowego chłystka [przyp.red.: chodzi o Dorotę Segdę i powołaną w Starym Teatrze Radę Artystyczną]. Niewybaczalne, ale przed nami jeszcze sporo odcinków tej układanki, więc wiele jeszcze może się zmienić. Julek jest trochę takim Wiedźminem – odważnym, szczerym, uczciwym, rozprawiającym się z demonami koterii. Tylko kogo to w dzisiejszych czasach obchodzi.
Wracając do naszej baśni: zaskakujące, że postać Wiedźmina stała się naszym narodowym produktem. Możemy z tego być dumni. Ta najbardziej rozpoznawalna na świecie nasza marka, znaczy w tej chwili więcej niż postać Jana Pawła II czy Lechy Wałęsy… Takie czasy. I to jest dla mnie intrygujące.

Zobaczymy na scenie jeszcze innych bohaterów Andrzeja Sapkowskiego?

– Szczerek z Sapkowskiego, a może bardziej z gry komputerowej, wyciągnął postać Wiedźmina i Jaskra (Olek Fiałek). Wiedźmin, jak w oryginale, ma siwe włosy i zabija potwory. Pozostałe postaci popkultury, które występują w spektaklu, zaczerpnięte są z komiksów i filmów przygodowych, np. „Conana Barbarzyńcy”. W roli Conana też narodowy aktor – Krystian Durman. Do pracy zaprosiliśmy również Karola Miekinę, Maćka Ferlaka, Grzegorza Witka i Grzegorza Janeczka.

Akcja?

– Tu i teraz, pośrodku naszych narodowych waśni i sporów, pod flagą biało-czerwoną, w przestrzeni igrzysk, za które odpowiada scenograf Łukasz Błażejewski.

Jaką muzykę wybraliście?

– Do „Wiedźmina” muzykę skomponował Paweł Penarski, odpowiedzialny również za projekcje wideo. Będzie epicko, jak w filmie, ale i nie zabraknie współczesnej nuty. Do tego trzy polskie szlagiery. Zabrzmi także nasz nowy, specjalnie skomponowany hymn narodowy. Kto wie, może się przyjmie… W końcu nam, Polakom, po 100 latach niepodległości coś się należy! Idzie nowy rozdział historii. Ale nie będzie to z pewnością Wiosna, bo ona trwa tylko trzy miesiące. Będzie to długa podróż z „Wiedźminlandią”. Prawdziwą Polską!

Wasza ostatnia premiera, „Kobiety objaśniają mi świat” w reżyserii Iwony Kempy to teatr kobiet. Wiedźmin ma być męskim spojrzeniem na świat?

– Porządek, że najpierw odbyły się pokazy spektaklu z samymi kobietami o kobietach, a później z samymi mężczyznami o mężach stanu i polityce, był przypadkowy. Ale i ten przypadek ładnie składa się w program naszego teatru. Przed nami kolejne trudne wyzwania. Spektakl Janka Klaty, Eweliny Marciniak, Mirka Kaczmarka, kilka dodatkowych małych premier, projekty społeczne dla młodzieży i seniorów – to wszystko wypełni nasz kalendarz na 2019 rok. Do tego po sukcesie „Akademii pana Kleksa” kolejna przygoda ze spektaklem dla najmłodszych – spektakl „Było sobie życie”.