Sorry Polsko

3 x Nie: Niepodległa, Nieodległa, Niepoległa w Teatrze Nowym- Proxima. Nie pytaj o Polskę /recenzja spektaklu/ Scena przy Krakowskiej 41 świętowała jubileusz śpiewająco. I z wykopem, którego próżno szukać w tego typu okolicznościowych recitalach. Bo też wymowa całości na czasie, z pretekstem do, tak tak, licznych wzruszeń.   10 lat, a może więcej. Do dekady przy […]

3 x Nie: Niepodległa, Nieodległa, Niepoległa w Teatrze Nowym- Proxima. Nie pytaj o Polskę /recenzja spektaklu/

Scena przy Krakowskiej 41 świętowała jubileusz śpiewająco. I z wykopem, którego próżno szukać w tego typu okolicznościowych recitalach. Bo też wymowa całości na czasie, z pretekstem do, tak tak, licznych wzruszeń.  

10 lat, a może więcej. Do dekady przy ulicy Gazowej należy dodać jeszcze kilkanaście miesięcy spędzonych w nowej siedzibie. Wtedy, gdy Teatr Nowy zyskał w Krakowie i pojemną przestrzeń i tytularnego mecenasa. Kierowanej przez Piotra Siekluckiegoscenie udało się zarazem uniknąć rutyny. Pogodzić jątrzące pomysły z bardzo komunikatywną formą, wypowiedzi na aktualne tematy skierować zaś nie tylko na agitacyjne, ale i artystyczne tory. Nie trzeba przecież chodzić na Czarne Marsze, aby docenić ekspresję „Piekła kobiet”. Można odrzucać libertyńskie treści, a zdrowo śmiać się na „Niebezpieczeństwach onanizmu„. Nie mówiąc o sztukach takich jak „Samobójca„, stanowiących przykład rzetelnej adaptacji literackiej klasyki. Ten uniwersalizm cechuje także ostatnie przedsięwzięcie teatru. Koncert jubileuszowy, który z jednej strony – kopał prądem, z drugiej – dostarczał… wzruszeń.

Kraina anty- łagodności
 

… wzruszeń, których zapewne niejeden „wojujący” teatr by się wstydził. Ale to Nowy. Tu sam dyrektor lubi pośpiewać sobie na żywo, również te najbardziej znane pieśni, szlagiery, hity. Właśnie z takich samograjów ułożono program jubileuszowego koncertu. Jeśli ktoś oczekiwał schematycznego recitalu a’la aktorska Kraina łagodności, szybko dostał po oczach i uszach bardzo angażującym przekazem.
Koncert „3 x Nie: Niepodległa, Nieodległa, Niepodległa” zatem wzruszał. I nic na to nie dało się poradzić. Sieklucki zebrał utwory, które ilustrują ostatnie 100 lat rodzimej historii. „Szarą brygadę”, „Maki spod Monte Casino„, ale i „Arahję” Kultu,  oczywiście śpiewano wcześniej na niezliczonej ilości imprez. Zakodowane w narodowym DNA piosenki, rzadko bywają jednak kojarzone w tak autorski szereg. Źródłem interpretacji jest tu przede wszystkim związana z muzyką kolektywna tożsamość. Czy chodzi o legionową chwałę, okupacyjną niedolę, komunistyczny dryl czy solidarnościowy etos, centralny punkt odniesienia stanowi zbiorowość poddana, oddana lub wydana pewnym ideom. One zaś niekoniecznie posiadają wyzwalającą moc.

 
 
Słowa wieszcza kontra zachowania stadne

Sieklucki przeplata piosenki cytatami z wielkich, pomnikowych literatów – Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego, Miłosza. To słowa wobec narodu krytyczne, wytykające uległość wobec toksycznych idei i grup nacisku (w tym kleru). Zapodane diabolicznym głosem, każą nieco inaczej spojrzeć na zawarte w piosenkach dziedzictwo. Zapytać o aktualność występującego w tekstach jednostkowego buntu i negacji rzeczywistości.

Tą lekcję historii można oczywiście rozpatrywać doraźnie, choćby szukając śladów rozrachunku z rządami PiS-u. Tyle, że podczas jubileuszu tak naprawdę nie chodziło o proste dowalenie opresyjnej władzy. Sieklucki wraz z obsadą koncertu dokonał małej inwentaryzacji samej polskości. Raz spolegliwej, raz gniewnej, ale prawie zawsze uwikłanej w jakieś beznadziejne scenariusze. Scenariusze, które wieńczy albo niewola albo krach idei albo powszechna niezgoda. To refleksja z gatunku dobijających, ale na tyle nośna, aby zadać ją odbiorcom z różnych stron barykady. O ile zechcą posłuchać.

Orła cień

Mimo mało optymistycznej wymowy, jubileuszowy koncert nie okazał się stypą. Piosenki otrzymały nowe aranżacje – na rockowy zespół, powiększony o sekcję dętą. Efektem była przeważnie ogłuszająca, motoryczna, utrzymana w klimacie lat 80. muzyka. Największe dla publiczności emocje niosły jedna chyba fragmenty stonowane. „Warszawo ma” w wykonaniu Katarzyny Chlebny i „Co się stało z naszą klasą” w interpretacji Janusza Marchwińśkiego, wyrażały rozpacz, zagubienie, nostalgię. Drugą stroną koncertu była wręcz punkowa zadziorność. Tu z kolei zwróciły uwagę: wykonany brawurowo i mocno ironicznie (w marszowym rytmie) przez Martę Saciuk-Sędzielarz „Umiłowany kraj” oraz wykrzyczane przez Anetę Wirzinkiewicz protest-songi „W moim kraju” i „Sorry, Polsko„.

Przy tego typu „Greatest hits” łatwo popaść w estradowy patos. Pewnie dlatego, dla odreagowania, jubileuszowy koncert miał niespodziewany, performatywny, potrząsający widzami akcent. Zapowiadała go już początkowa scena z orłem. Jego cień pojawił się później w dłuższej etiudzie, obrazującej bolesne uwięzienie, niemożność rozpostarcia skrzydeł, wreszcie totalną degradację. To właściwie odrębna miniatura happeningowa, za którą odpowiada Prince Negatiff. Przypomnienie, że w Nowym nie wszystko jest tak oczywiste, jakby się na początku spektaklu wydawało. Również w kontekście symboli narodowych.

Później na bis wybrzmiał jeszcze „Krakowski spleen„. Sieklucki i Chlebny w duecie przy wygaszonym świetle. Czekam na wiatr co rozgoni ciemne, czerwone zasłony… Oby tylko rozgonił wcześniej niż za 10 lat. Byle do następnego jubileuszu!

Premiera koncertu miała miejsce 29 września.