Piekło Kobiet

1. Z inspiracji felietonistyką Boy- Żeleńskiego powstał spektakl drapieżny i aktualny. W czym duża zasługa obsady – rewelacyjnego żeńskiego tria Żak- Chlebny- Krzysztofik. Gdzieś tam wysoko nad tęczą, sny, o których śniłaś jeszcze w kołysce. Gdy Judy Garland śpiewała „Somewhere Over the Rainbow” miała 17 lat. Z dzieciństwem pożegnała się jednak dużo wcześniej. Była jedną […]

1.

Z inspiracji felietonistyką Boy- Żeleńskiego powstał spektakl drapieżny i aktualny. W czym duża zasługa obsady – rewelacyjnego żeńskiego tria Żak- Chlebny- Krzysztofik.

Gdzieś tam wysoko nad tęczą, sny, o których śniłaś jeszcze w kołysce. Gdy Judy Garland śpiewała „Somewhere Over the Rainbow” miała 17 lat. Z dzieciństwem pożegnała się jednak dużo wcześniej. Była jedną z wielu ofiar przedwczesnej hollywoodzkiej sławy. Dziewczyną, którą szprycowano zastrzykami adrenaliny i na zlecenie studia filmowego szpiegowano. Albowiem decydenci z Fabryki Snów kontrolowali każdy aspekt jej osobistego życia. Kiedy 2 lata po premierze kasowego „Czarnoksiężnika z Oz” zaszła w ciążę, zmuszono ją do aborcji. Macierzyństwo nie pasowało do wizerunku dziewczęcej gwiazdy. Ponad 70 lat od premiery „Czarnoksiężnika z Oz”, rzewna piosenka o sile marzeń wraca w zgoła innym kontekście. Podczas finału spektaklu z aborcją w tle. Aborcją, której tym razem już nikt nie forsuje. Wręcz przeciwnie. Niezmienne pozostają natomiast okoliczności. Oto kobieta pozbawiona przez mężczyzn prawa decydowania o własnym ciele – instrumentalizowanym, zawłaszczonym przez pewną grupę nacisku, która wiąże z nim określone cele. Witajcie w piekle.

 

W Boy’owych nastrojach

Spektakl, który Paweł Szarek wyreżyserował w krakowskim Teatrze Nowym- Proxima, to piekielne czeluście w jak najbardziej współczesnym anturażu. Choć tak naprawdę chodzi o kwestie sięgające jeszcze dwudziestolecia międzywojennego. W tym samym czasie, gdy Judy Garland zaczynała karierę, po drugiej stronie Atlantyku władzę nad kobiecym ciałem roztaczała inna grupa mężczyzn. O odmiennych poglądach, ale analogicznych metodach działania. Nad Wisłą postulowano zakaz aborcji bez żadnego wyjątku. Ostatecznie, w 1932 roku polskie prawodawstwo zezwoliło na usuwanie ciąży w przypadku zagrożenia życia kobiety oraz gwałtu lub kazirodztwa. Jednym z najbardziej zaangażowanych przeciwników kryminalizacji aborcji był Tadeusz Boy- Żeleński. I to właśnie do jego felietonów, zebranych w tomie „Piekło kobiet” odwołuje się Szarek w tak samo zatytułowanej sztuce.

Inscenizacja Teatru Nowego pojawia się w gorącym okresie Czarnych protestów i sporów między środowiskami liberalnymi i pro-life. Trzeba pamiętać jednak o realiach, w jakich Boy pisał swoje felietony. W dwudziestoleciu międzywojennym właściwie nie istniało coś takiego jak edukacja seksualna czy antykoncepcja, podziemie aborcyjne działało zaś na masową skalę. Autor felietonów nie tyle więc forsował liberalne idee, co starał się rozwiązać niezwykle bolesny społecznie problem. Brał w obronę wszystkie doświadczające go kobiety, ale z drugiej strony traktował aborcję w kategoriach zła koniecznego. Stąd i późniejsza, szeroko zakrojona działalność na rzecz świadomego macierzyństwa.

 

Monologi prokreacyjne

U źródeł scenicznego „Piekła kobiet” są zatem teksty wpisane w konkretną misję ustawodawczą i edukacyjną. Jak wypadają poza ich pierwotnym kontekstem? Szarek postanowił wydobyć z felietonistyki Boy’a to, co stanowiło dalekie, choć niezmiernie ważne tło. Czyli pozycję kobiety w demokratyczym ustroju państwowym. Pozycję, która od dwudziestolecia międzywojennego powinna się diametralnie zmienić. Zmieniła się?

Pisząc swe felietony, Boy oddawał głos kobietom. W spektaklu Szarka mężczyzn nie ma. Tak przynajmniej wydaje się na początku. Obsada została ograniczona do trzech aktorek, które prezentują jednostkowe wyznania, jak i zespołowe etiudy. Można jednak zapomnieć o kolejnej wersji „Monologów waginy„. Kobiecość okazuje się boiwem uwięziona w przypisane jej określone, rozrodcze funkcje, górujące i nad sferą wyborów życiowych i nad samą seksualnością. Wszystko o nas bez nas.

Bohaterki spektaklu są kontrolowane jakby przez niewidzialną, demiurgiczną, patriarchalną siłę. Jej symbolem jest rozlegający się co jakiś czas znad sceny męski głos. To on porządkuje ich istnienie. Co po narzekaniach na prokreacyjny kierat, gdy za chwilę pada, nie tyle pytanie, co komenda, Jesteś wilgotna? A bohaterki muszą wywijać się w wyzywających pozach.

 

Podwójne standardy

Szarek inscenizuje całość oczywiście w mocno walecznym stylu. Jest w „Piekle kobiet” coś z interwencyjnych przedstawień Piotra Ratajczaka, ale też ogłuszająca, syntezatorowa, bliska electroclash ścieżka dźwiękowa. Bohaterki w złotych maseczkach na twarzy, często z przyklejonym uśmiechem, przytaczają znane z felietonów Boy’a scenki. Ich treść dotyczy przede wszystkim wspomnianego uprzedmiotowienia kobiet.

W silnie zmaskulinizowanym społeczeństwie nie ma miejsca na swobodę kobiecego wyboru. A jeśli już jest ona możliwa w przypadku aborcji, to niesie ze sobą stygmatyzację legislacyjną i wyznaniową. Reżyser nie zapomina o jeszcze jednym ważnym aspekcie felietonistyki Boy’a. Penalizowana aborcja jest przecież de facto powszechnie dostępna. Zwłaszcza dla bardziej zamożnych, lepiej sytuowanych społecznie obywatelek. Tak jak w przypadku Judy Garland, jeśli coś służy męskim interesom, jest usprawiedliwane bez względu na system wyznawanych i postulowanych wartości.

 

Girl power

„Piekło kobiet”, jak napisano, pobrzmiewa echami Czarnych Protestów. To przedstawienie konfrontacyjne, miejscami groteskowo przerysowane, a chwilami mocno antyklerykalne. Reżyser sięga zarazem nie tylko po felietonistykę Boy’a. Przytoczona zostaje np. historia postaci, która wywołuje skojarzenia z Natalią Przybysz (hejt za przyznanie się do aborcji). Z kolei jedna z bardziej dynamicznych scen, w dyskotekowej oprawie ilustruje tzw. solidarność jajników (czyli jej brak, symbolizowane przez wykrzykiwane Życzę ci śmierci).

Przy tak bojowym przekazie, nie wszyscy widzowie zapewne poczują się jak w teatrze. Na szczęście ową manifestacyjną treść prezentuje znakomite aktorsko trio. Bez pasji, emocji, zaangażowania Magdaleny Żuk, Katarzyny Chlebdy i Martyny Krzysztofik, trudno wyobrazić sobie „Piekło kobiet”. Spektakl utraciłoby sceniczną moc rażenia.  To potrójne „girl power” nadaje całości określony, bardzo intensywny rytm. Aż do ostatnich taktów „Somewhere Over the Rainbow” oraz wymownej sceny z poczekalnią. Dzięcięce sny się nie spełnią, ale koszmary raczej tak.

2.

Symfonia gniewu

„Piekło kobiet” wg Tadeusza Boya-Żeleńskiego w reż. Pawła Szarka w Teatrze Nowym Proxima w Krakowie. Pisze Michał Centkowski w Newsweeku.

«Przed niemal stu laty Tadeusz Boy-Żelcński opisywał w znakomitych felietonach fatalną sytuację polskich kobiet – brak dostępu do edukacji seksualnej, antykoncepcji oraz legalnej aborcji. W związku z tym, że do dziś niewiele się w tej mierze w Polsce zmieniło, Paweł Szarek pokazał na scenie Teatru Nowego w Krakowie autentyczne efektownie zainscenizowane piekło kobiet. Na pustej scenie zaledwie kilka eleganckich krzeseł. A na nich trzy glam rockowe diwy skąpane w neonowym świetle i kłębach dymu wyśpiewują czy raczej wykrzykują swój manifest. Spektakl skonstruowany jest z pełnych punkowej energii epizodów, przerywanych powracającym słowno-muzycznym refrenem. Zgrabnie zaadaptowane teksty Boya układają się w intrygującą opowieść o ucisku, prześladowaniu i krzywdzie kobiet, które opresyjny patriarchat niezmiennie traktuje jak bezwolne przedmioty. Groza i gniew mieszają się ze zjadliwym humorem. Zabawa w „raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy” zmienia się niepostrzeżenie w polowanie na czarownice, telewizyjny program – w seans nienawiści, a rzeczową rozmowę zastępuje internetowy hejt. Siłą spektaklu, poza przenikliwością Żeleńskiego, są znakomite aktorki – Magdalena Żak, Katarzyna Chlebny, a przede wszystkim Martyna Krzysztofik. Chwilami drapieżne, chwilami anielsko łagodne, odważnie rzucają wyzwanie kołtuństwu i dewocji.»