Murzyni we Florencji

4 i 5 listopada zapraszamy na premierę „MURZYNÓW we Florencji” Verdrany Rydan w reżyserii Iwony Kempy.

 

Reżyseria, adaptacja, scenografia: Iwona Kempa

Przekład: Marta Dobrowolska-Kierył

Obsada: Elżbieta Karkoszka, Anna Tomaszewska, Martyna Krzysztofik, Jacek Romanowski, Sławomir Maciejewski, Maciej Sajur i Juliusz Chrząstowski

Iwona Kempa, uważana za „specjalistkę od duszy ludzkiej”, po raz pierwszy reżyseruje na Krakowskiej 41.  Na scenę Teatru Nowego przygotowała adaptację tekstu skandalizującej chorwackiej pisarki, Vedrany Rudan.

„Murzyni we Florencji” to tragikomiczna opowieść o rodzinie, w której wszelkie relacje uległy rozpadowi, a wojna doprowadziła do pogłębienia jej problemów i traum. Historia opowiedziana z niecodziennej perspektywy – dwóch płodów, które w brzuchu matki podsłuchują trzy wcześniejsze pokolenia i układają różne wersje przyszłości swojej i swoich przodków – stawia pytania o tożsamość w kraju rozbitym wojną bałkańską. Choć jednak wybrzmiewają one niemal w każdym z aktorskich monologów, to dla Kempy powieść Rudan jest przede wszystkim krzykiem sprzeciwu – wobec przemocy, wzajemnej nienawiści kobiet i przekonania o męskiej wyższości i sile. Krzykiem momentami zabawnym, ale przez to jeszcze bardziej smutnym.

Książka Vedrany Rudan „Murzyni we Florencji” w polskim przekładzie ukazała się nakładem Wydawnictwa Drzewo Babel

 

Iwona Kempa: Czuję, że trzeba krzyczeć

Aleksandra Sowa: Po lekturze tekstu Rudan ma się wrażenie, że tak naprawdę to kobiety są odpowiedzialne za patriarchat, a już na pewno są strażniczkami ustanowionego porządku.

Iwona Kempa: Nie wiem czy tak jest, że kobiety są odpowiedzialne za patriarchat, ale wiem, że patriarchat przez wiele kobiet został głęboko uwewnętrzniony i bardzo trudno oddzielić się im od krzywdzących przekonań na temat innych kobiet.

Rudan bardzo umiejętnie pokazuje, że kobiety krzywdzą inne kobiety, bo same kiedyś zostały skrzywdzone – córka powtarza tu los matki. Czyli tak, jakby klątwa kobieca, a raczej krzywda kobieca była przekazywana we krwi, z pokolenia na pokolenie. Zresztą dużo łatwiej jest skierować frustrację, nienawiść, gniew na inną kobietę. Rudan pięknie pokazuje, że same doznawszy krzywdy od mężczyzn i od swoich matek, kobiety są przekonane o niezmienności losu i pilnują pewnych reguł gry. Jednak jej bohaterki coraz wyraźniej widzą, że za piekło na ziemi, które jest również ich udziałem, odpowiedzialni są mężczyźni.

A co z nienawiścią kobiet do innych kobiet? Jedna z bohaterek „Murzynów” w akcie frustracji wylewa z siebie żal o to, że nie potrafimy, tak jak mężczyźni, wspierać się nawzajem.

Na szczęście, co zaznacza także Rudan, to się zmienia. Najmłodsza bohaterka mówi: tak, my się nienawidzimy, ale ja chcę to zmienić, ja nie chcę patrzeć kiedyś na córkę z nienawiścią, tak jak patrzy na mnie moja matka.

Ta wzajemna niechęć kobiet to sposób walki o władzę, męską przychylność?

Być może, choć u Rudan to raczej gniew i nienawiść do samej siebie i własnego życia, przerzucona na inną, bliską kobietę – matkę lub córkę. To nienawiść do bycia ofiarą, którą była moja matka i którą teraz jestem ja. Kobiety u Rudan nie walczą o władzę, raczej o godność i niezależność, o prawo do szczęścia lub chociaż do spokoju. Kobiety Rudan mają mężczyzn w dupie. Zrozumiały, że są same i muszą być samodzielne. Jeśli chodzi o władzę, to sprawa jest chyba nieco inna. Władza nadal często postrzegana jest jako konieczna i bezdyskusyjna hierarchia, dominacja i zależność, panowanie i  podległość. Jeśli kobieta piastuje jakieś stanowisko, niestety często powiela taki hierarchiczny czy nawet autorytarny model sprawowania władzy. Realizuje wzorzec znany od zawsze, wierzy, że będąc u władzy tak trzeba. Musi zasłużyć na aprobatę otaczających ją mężczyzn. Władza u nas często kojarzy się bardziej z hierarchią i posłuszeństwem niż z opieką i odpowiedzialnością za innych ludzi. Niektórzy ciągle wierzą, że potrzebujemy władców, a nie liderów czy liderek. W teatrze też się to zdarza. Zamiast lidera zespołu czasem niestety pojawia się dyrektor, zazwyczaj mężczyzna, który demonstruje kto tu rządzi. A ktoś mądry powiedział, że kierowanie ludźmi to podążanie za nimi…To ciekawe, że choć teatr polski bardzo szybko się zmienia i jest teraz bardzo dużo młodych reżyserek, dyrektorami teatrów w przeważającej większości są nadal mężczyźni, to oni dogadują się z innymi mężczyznami – marszałkami, prezydentami i ministrami.

Czemu akurat Rudan? To bardzo mocny tekst, a ja i myślę, że także inni widzowie w Krakowie, pamiętają Cię z „łagodniejszych” tekstów i przedstawień.

To jest pozór! W mojej podróży przez teatr było kilka bardzo ostrych tekstów. Tęsknię do nich! Przyznam jednak, że czasami wydawało mi się, że nie warto krzyczeć, że warto powiedzieć coś szeptem, zadbać o skupienie, bliskość, intymność. Teraz czuje, że trzeba krzyczeć. Krzyk, wściekłość i gniew Rudan korespondują z moim obecnym stanem ducha.

 

 

DZIENNIK POLSKI:

Kraków. Wkrótce premiera w Teatrze Nowym

„Murzyni we Florencji” to tragikomiczna rzecz o rodzinie, w której wszelkie relacje uległy rozpadowi, które dobiła jeszcze wojna jugosłowiańska. Tę niezwykłą opowieść kontrowersyjnej pisarki bałkańskiej, Very Rudan, bierze na warsztat w Teatrze Nowym Proxima (ul. Krakowska 41) Iwona Kempa.

«Powieść ten to najkrócej rzecz ujmując zbiór przeplatających się monologów, wygłaszanych na zmianę przez cztery pokolenia jednej rodziny. Co ciekawe, ostatnim są nienarodzone jeszcze bliźniaki, które jako płody przysłuchują się historii. Ta rozpiętość sprawia, że mamy do czynienia z spoglądaniem na rzeczywistość z różnych punktów widzenia. Babunia wspomina stare czasy – II wojnę światową i późniejszy komunizm, Babcia z kolei to emigrantka zarobkowa, której przystanią stały sic; Włochy. Kolejne pokolenie również rozstrzelone jest między Bałkany a Europę Zachodnią. Jest jeszcze Dziadek, człowiek naznaczony wojenną traumą i wciąż niepogodzony z nowymi czasami. Podsłuchujące wszystkie te rozmowy bliźniacze płody komentują je i zastanawiają się, czy Chorwacja jest gotowa wyjść z wojennej mitologii i odrętwienia przeszłości, by umieć opowiadać o sobie w czasie teraźniejszym, a nie przeszłym.

Rudan biegnie na przełaj i nie bawi się w słowne półśrodki. Mocnym językiem uświadamia nie tylko historię bałkańską, ale także punktuje swoją bezpardonową opowieścią współczesny świat. Rywalizacja na linii kobieta-kobieta, patriarchalna rzeczywistość, w której to mężczyzna dyktuje warunki.

„Historia opowiedziana z niecodziennej perspektywy – dwóch płodów, które w brzuchu matki podsłuchują trzy wcześniejsze pokolenia i układają różne wersje przyszłości swojej i swoich przodków – stawia pytania o tożsamość w kraju rozbitym wojną bałkańską. Choć jednak wybrzmiewają one niemal w każdym z aktorskich monologów, to dla Kempy powieść Rudan jest przede wszystkim krzykiem sprzeciwu – wobec przemocy, wzajemnej nienawiści kobiet i przekonania o męskiej wyższości i sile. Krzykiem momentami zabawnym, ale przez to jeszcze bardziej smutnym” – piszą twórcy spektaklu z Teatru Nowego Proxima.

W spektaklu „Murzyni we Florencji” zobaczymy tak znane w kręgach teatralnych nazwiska aktorskie jak: Elżbieta Karkoszka, Anna Tomaszewska, Martyna Krzysztofik, Jacek Romanowski, Sławomir Maciejewski, Maciej Sajur i Juliusz Chrząstowski.

Reżyserka, Iwona Kempa, do niedawna szefowa Małopolskiego Ogrodu Sztuki, wielokrotnie już stawiała trafne sceniczne diagnozy dotyczące współczesnego świata, relacji międzyludzkich i psychiki współczesnego człowieka. Jak będzie tym razem? Przekonamy się już 4 i 5 listopada.»

KULTURATKA:

KOBIETY POTRZEBUJĄ DOJŚĆ DO GŁOSU (WYWIAD)

W teatrze jest uważana za specjalistkę od duszy ludzkiej, dotychczas nie podejmowała tematów politycznych. Tym razem krzyczy na temat podziałów i miejsca kobiet w społeczeństwie. W najbliższą sobotę, 4 listopada w Teatrze Nowym w Krakowie Iwona Kempa wystawi „Murzynów” na podstawie tekstu chorwackiej pisarki Vedrany Rudan. Tuż przed premierą w krótkiej rozmowie opowiada o spektaklu, inspiracji i o tym czego dziś pragną kobiety.

Anna Donabidowicz: O czym jest spektakl „Murzyni”?

Iwona Kempa: Rudan w „Murzynach we Florencji” opisuje świat po ostatniej, bałkańskiej wojnie, udziela głosu kilku pokoleniom chorwackiej rodziny. Każdy z własnej perspektywy mówi o swoim życiu. Pod powierzchnią każdej z tych opowieści drzemie koszmar czasu, kiedy ludzie żyjący do tej pory obok siebie stali się swoimi śmiertelnymi wrogami, ponieważ ktoś im wmówił, że ten po drugiej stronie jest zły i zasługuje na śmierć. Rudan  pokazuje, co wojna robi z ludźmi i jak  wojnę widzą kobiety. To głównie im Rudan udziela głosu. Kobiety różnych pokoleń przedstawiają własny punkt widzenia wojny i życia po wojnie. To zupełnie inna perspektywa, to jest herstoria, a niehistoria.

AD: Czym się różni punkt widzenia kobiet?

IK: W tekście Rudan możemy posłuchać babci, matki i córki. To trzy różne spojrzenia, trzy różne doświadczenia i perspektywy, łączy je jedno wspólne przekonanie ,że wojnę wywołują mężczyźni. Kobiety widzą katastrofę, dostrzegają manipulacje patriotycznymi hasłami, które ułatwiają wysyłanie mężczyzn na rzeź. Jedna z kobiet mówi: ojczyzna jest zabawką w rękach małej grupy wielkich rozbójników, ale mężczyźni tego nie rozumieją. Kobiety u Rudan widzą zgliszcza i wiedzą, że ciężar tworzenia nowego życia spoczywa na ich barkach.

AD: Powtarza Pani za Rudan, że trzeba krzyczeć, czyli to nie przypadek, że akurat teraz sięga Pani po ten tekst?

IK: Teksty przychodzą do mnie wtedy, kiedy powinny przyjść, spotykam się z nimi jak z ludźmi. Jeżeli coś mi nie daje spokoju, czuję, że powinnam się tym zająć. To, co nas teraz otacza i to, jak ja na to reaguję koresponduje z tym, co pisze Rudan… albo odwrotnie, w Rudan odnajduję przestrzeń do tego, żeby wypowiedzieć to, co jest dla mnie ważne tu i teraz.

AD: Więc dlaczego akurat teraz „Murzyni” Rudan?

IK: Rudan mnie intrygowała od dawna. Mówi coś bardzo ważnego o istnieniu kobiet w świecie mężczyzn. W większości tekstów krzyczy i wyraża coś, co było bardzo długo tłumione, niewyrażone. Daje głos tym, które do tej pory wypowiedzieć się nie mogły. Sytuacja bohaterek Rudan jest pokrewna z tym ,co się dzieje dzisiaj z kobietami w Polsce i jak się okazuje również na świecie. Kobiety zaczynają mówić, krzyczeć, protestować, walczyć o prawo do godności i niezależności.

AD: Czyli to jest nawiązanie do aktualnych wydarzeń w naszym kraju?

IK: Tak, dla mnie Rudan jest jak przestroga, jak krzyk o opamiętanie, jak wielki antywojenny i anty-militarny protest przeciw jakiejkolwiek wojnie, wojsku, tzw. bohaterstwu i wszystkim tym pustym, ojczyźnianym hasłom, za którymi kryje się śmierć. To jest opowieść o świecie, który przeżył katastrofę dlatego, że został podzielony i dlatego, że wzbudzono w ludziach pogardę dla tych, których nazwano śmiertelnymi wrogami ojczyzny. Jeżeli ktoś uparcie buduje w nas lęk przed Innym, zarządza naszym strachem, wzmaga ten strach, a jednocześnie wmawia, że wyłącznie po naszej stronie jest dobro i prawda, a Inny jest dla nas zagrożeniem, z którym należy walczyć, to pcha nas ku przepaści. Porażająca u Rudan jest świadomość, że ludzie ulegli manipulacji, w której ktoś im wmówił, że sąsiad za ścianą jest ich wrogiem i ,że mają z nim prawo zrobić co chcą-poniżyć, zgwałcić, zabić. Rudan uświadamia ,że na wojnie każdy, poddany jej okolicznościom, był zdolny do najgorszych, niewyobrażalnych zbrodni.

AD: Sztuka ma coś wspólnego z polityką?

IK: Do tej pory myślałam, że nie. Jestem reżyserem, który unikał polityki. Zawsze mi się wydawało, że moja perspektywa jest związana z psychologią i filozofią. Szukałam tego, co w naturze ludzkiej uniwersalne, ponadczasowe. Interesował mnie teatr egzystencjalny, bliskie relacje, intymność, duchowe rozterki człowieka, ale teraz to się zmieniło.

AD: Co było Pani celem przy tworzeniu tego spektaklu?

IK: Dać głos tym, którzy w pewnych sferach głosu nie mają. Wykrzyczeć wściekłość, gniew i pokazać jak konflikty między ludźmi są bezsensowne. Prowadzą do przemocy, której w pewnym momencie nie można już zatrzymać. Ten spektakl jest jak wielki krzyk przerażenia  tym, do czego może doprowadzić konflikt.

AD: Czy podaje Pani na to jakąś receptę?

IK: Nie, próbuję pokazać jakiemu rozbiciu uległa rodzina w czasie konfliktu. W jakiej rozpaczy żyją ludzie i jak kobiety próbują ocalić wartość życia i podnieść się po tym wszystkim. Pokazuję jak po katastrofie, mężczyźni są zdruzgotani, a kobiety próbują się z tego pozbierać.

AD:  Kobieta jest u Pani pokazana jak heros?

IK: Tak, bez złudzeń i bardzo ostro. Kobieta, która jest zbuntowana odbija się od dna rozpaczy po to, żeby zawalczyć o prawo do szczęścia, godności, szczęśliwego życia, wolności i samostanowienia.

AD: Zatem czego pragną kobiety te u Rudan i te współczesne, na ulicach?

IK: Dobre pytanie, po pierwsze kobiety nie są jednością, są bardzo różne i pragną różnych rzeczy. Można by powiedzieć, że w świecie urządzonym przez mężczyzn, szczególnie tych u władzy we wszelkich możliwych mundurach, mundurkach i uniformach, pragną wolności, ale co to konkretnie znaczy? Współcześnie kobiety potrzebują dojść do głosu, być głosem, a właściwie głosami, w które powinniśmy się wsłuchać i uświadomić sobie, że każdy jest inny i każda z nas może i ma prawo mieć inne pragnienia, które powinna móc spełniać.